Grzeszna Warszawa na migi
(27 listopada 2015)


Przedruk ze szkolnej gazetki Liceum Ogólnokształcącego nr XVII im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego  "Modrzewiak" nr 74, marzec 2016

Piątkowy 27 listopada 2015 roku dla klasy 2c okazał się wyjątkowy pod względem czysto praktycznym - pozwolił wymigać się od kilku lekcji. Spacer ze szkoły na Stare Miasto trwał piętnaście minut.
Większość uczniów szła, nie wiedząc, co ich czeka. Jedyne informacje, jakimi dysponowali, to nazwa wycieczki "polonistyczno-historyczna" oraz ostrzeżenie, że będą przebywać na świeżym powietrzu najprawdopodobniej 2 godziny. Te dwa puzzle uczniowie próbowali ze sobą połączyć, ale brakowało trzeciego, najważniejszego. Wychowawczyni odparła wymijająco, że muszą na kogoś poczekać. Na kogo? Miało się okazać po kolejnym kwadransie. Niezwykła panorama: Stadion, Barbakan, Zamek Królewski  zapierała dech w piersiach i  napawała optymizmem. Za kilka chwil zameldował się młody pan przewodnik, ubrany w czarny płaszcz, a pozbawiony czapki i rękawiczek, budził skrajne emocje w szeregu ubranych na cebulkę licealistów.

Idą! - oznajmiła pani profesor radosnym, pełnym ulgi głosem. Próbowałam odgadnąć, kto idzie bo koło nas przewijało się naprawdę wiele ludzi. Popatrzyłam za horyzont, rzeczywiście idą! W naszą stronę zmierzała grupa młodzieży. Po chwili z grupy wyłoniły się dwie panie, Anna Hummel i Katarzyna Głozak, które po powitaniu z panią prof. Jolantą Laskowską, zaczęły instruować swoją grupę, aby przygotowała się do tego, co miało zaraz nastąpić. W kilka sekund stanął statyw, a na nim kamera, wymierzona prosto w naszego przewodnika, który zajął miejsce na stopniach, nieco wyżej od nas, bliżej Zygmunta. I akcja! Nastąpiło w końcu tak oczekiwane przedstawienie celu wyprawy oraz planu na najbliższe dwie godziny. Temat naszego spaceru to "grzeszna Warszawa XIX wieku". Całkiem miłe odstępstwo od przerabianej w szkole starożytności. Zapewniono nas, że nie będzie to zwykły spacer. Grupa, która dołączyła do naszej klasy to migający uczniowie z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Głuchych przy ul. Łuckiej w Warszawie. Nie bardzo jednak wiedzieliśmy, jak te same informacje zostaną przekazane naszym głuchym kolegom i koleżankom. Pierwsze spojrzenia jednej grupy na drugą były nacechowane ciekawością, ale i pewnego rodzaju zdziwieniem. I my teraz razem będziemy uczestniczyć w tej wycieczce? Aha, fajnie. Z jednej strony dystans, z drugiej zaciekawienie. Nasi koledzy poradzili sobie świetnie z tłumaczeniem, stosując metodę lustrzaną tzw. "mirroring", która polega na tym, że mówca mówi coś, przetwarza to słyszący tłumacz stojący w grupie, a patrząc na niego głucha osoba tłumaczy tekst na forum na Polski Język Migowy (PJM). Więc gdy pan przewodnik opowiadał o dziejach Warszawy, koło niego stał uczeń migający, który odbierał znaki tłumacza słyszącego i prezentował tekst w PJM dla widzów. Proste, prawda?
Grupy stały oddzielnie i rozmawiały między sobą. Po chwili jednak rozmowy umilkły, oddając głos przewodnikowi. W ruch poszedł aparat, by sporządzić dokumentację do projektu.

Słuchałam ciekawych historii dotyczących ciemnej strony Warszawy, ale nie ukrywam, przez co najmniej połowę wycieczki przyglądałam się gestom wykonywanym przez moich rówieśników, wyobrażając sobie swoją nieudolność, gdyby przyszło mi się tego uczyć. Byłam zafascynowana, podziwiałam ich za tę umiejętność. Nie jest to częsty widok, a jeszcze osób w naszym wieku? Otworzyła mi się klapka w mózgu - można porozumiewać się inaczej.

Z każdym kolejnym miejscem, które było świadkiem, jak kradziono ze strychów białe prześcieradła lub więziono ludzi o chlebie i wodzie, następowały pewne przetasowania wśród członów dwóch grup. Był to proces powolny, jednak dający nadzieję na integrację.
Po kilkudziesięciu minutach, nastąpiła zupełna zgoda co do dalszych planów. Cała wycieczka, bez względu na początkowy podział, szczękała zębami i pocierała ręce, naciągała mocniej czapki i szaliki. Trafił nas jeden z najzimniejszych dni zeszłorocznego listopada. Panu przewodnikowi też nie było ciepło. Szlak warszawskich rzezimieszków XIX wieku będziemy kojarzyć z co najmniej orzeźwiającym jesiennym przedpołudniem.

Wycieczka była ważna z punktu widzenia historycznego, inne spojrzenie na Warszawę wzbogaciło naszą wiedzę o tego rodzaju fakty, iż w XIX wiecznej Warszawie: prostytutki wyglądały z okien burdelu, kieszonkowców nie brakowało, a kat oprócz swojego powszedniego zajęcia  prowadził karczmę. Cele "społeczne" również zostały osiągnięte,  nastąpiło zapoznanie się młodzieży z różnych środowisk. Po drugie migający uczniowie pokazali efekt końcowy swojego projektu. Wniosek jest jeden: więcej takich przedsięwzięć! Więcej takich spotkań! Więcej!

Dziękuję pani Annie Hummel za pomoc w tworzeniu reportażu

Wycieczkę zrealizowano z funduszy projektowych - w ramach projektu pod nazwą "Nieznana Warszawa w rękach głuchych" sfinansowanego z dotacji "Aktywna Młodzież mieszka w Warszawie" realizowanej przez Polski Związek Głuchych - Zarząd Główny finansowanej przez Urząd Miasta Stołecznego Warszawy.

Elżbieta Wieleba

Galeria fotografii